Peloponez,  wakacje

Dookoła Peloponezu

Wielu z Was decyduje się na wakacje na własną rękę w Grecji. Postanawiacie, że kupujecie tani bilet lotniczy do Aten, a następnie wypożyczonym samochodem zwiedzicie wszystko co będzie na Waszej drodze. Bardzo często wybieracie Peloponez i nie ma co się dziwić, gdyż są tu niezliczone zabytki z okresu starożytności jak i ze średniowiecza. Potężny Półwysep Peloponez ma do zaoferowania wszystko, teren jest bardzo zróżnicowany i możemy go porównać do mini kontynentu. Jednego dnia można spacerować po kosmopolitycznym Nafplio, drugiego odpoczywać na piaszczystych plażach zachodniego wybrzeża, a trzeciego wspinać się po majestatycznych Górach Tajget. Wizja jest kusząca, ale czy realna? Powierzchnię Półwyspu Peloponez możemy porównać do województwa zachodniopomorskiego lub podlaskiego, obszar ten stanowi 1/6 części Grecji, więc jest to spory obszar.

Zatem rezerwujecie wakacje na 7 dni, wskakujecie w samolot i co dalej? Co warto zwiedzić, gdzie jechać, co jeść, gdzie spać? Takie pytania najczęściej do nas kierujecie. Na co dzień mieszkamy na Peloponezie i postanowiliśmy, specjalnie dla Was zrobić pewien eksperyment – tygodniowy tour po Peloponezie.  Właśnie wróciliśmy z naszej wyprawy i podzielimy się z Wami wszystkimi radami na temat tej intensywnej podróży.

Naszym punktem start/meta była wioska Kastro tis Killinis (Chlemoutsi), więc takie punkty jak Olimpia i Patra nie znalazły się na naszej liście „must see”, gdyż bywamy tam bardzo często i znamy je jak własną kieszeń. Nasz program zwiedzania sprawdzi się w przypadku osób, które zaczynają od Patry lub Koryntu, ale zaznaczam, że jest bardzo intensywny i nie ma w nim uwzględnionego czasu na dłuższy odpoczynek jak np. plażowanie.

Pierwszego dnia w programie mieliśmy wiele, zbyt wiele, gdyby od początku wszystko szło zgodnie z planem to skończylibyśmy zwiedzanie o godzinie 23, a zaczęliśmy o 7 🙂 Do naszej podróży podeszliśmy bardzo ambitnie i ciężko nam było rezygnować z wielu atrakcyjnych dla nas miejsc. Jadąc z Patry w kierunku Koryntu zatrzymaliśmy się w Diakopto w celu odbycia podróży kolejką zębatą do Kalavrity i z powrotem. Na miejscu dowiedzieliśmy się, że akurat tego dnia kolejka jest nieczynna, gdybyśmy dokonali rezerwacji wcześniej jak jest to zalecane, to pracownicy kolei poinformowali by nas o zaistniałej sytuacji. Złapaliśmy po kubku kawy na pocieczenie i ruszyliśmy dalej, w kierunku Koryntu. Tutaj udaliśmy się na teren Starożytnego Koryntu i Akrokoryntu, weszliśmy na najwyższe budynki tego rozległego miasta i zajęło nam to około 2 godzin.

Korynt

Następnie pojechaliśmy na Kanał Koryncki by poobserwować przepływające statki, złapaliśmy souvlaki w dłoń i popędziliśmy w kierunku Nemei. Nie wszyscy wiedzą, że tutaj również odbywały się igrzyska panhelleńskie i nie mogliśmy odmówić sobie porównań do naszej ukochanej Olimpii. Zwiedziliśmy również tutejsze muzeum, zmierzyliśmy długość stadionu i ruszyliśmy do słynnych Myken. Tutaj mogliśmy podziwiać potężne mury obronne, które według wierzeń były wybudowane przez Cyklopów. Mimo, że już włóczyliśmy nogami, nie pominęliśmy muzeum z bardzo bogatą ekspozycją. Jeszcze przez zachodem słońca pojechaliśmy na kolację i nocleg do Tolo, małej turystycznej miejscowości z malowniczą zatoczką.

Tolo

Drugiego dnia rano okazało się, że mam poparzenie słoneczne i resztę objazdówki muszę chować się pod swetrami 🙂 Nie pokrzyżowało to jednak naszych planów, obraliśmy kierunek Epidauros, w którym oprócz słynnego amfiteatru podziwiać można inne antyczne obiekty poświęcone Asklepiosowi.

Epidaurus

Następnie pojechaliśmy do byłej stolicy Grecji, czyli Nafplio, które wywarło na nas niesamowite wrażenie. Najpierw zwiedziliśmy wzgórze Palamidi z pozostałościami twierdzy, a następnie współczesne miasto Nafplio, pełne kawiarenek i kolorowych sklepów. Zaczarowani wakacyjnym klimatem postanowiliśmy zostać tu na późny obiad i przy świetle zachodzącego słońca dotarliśmy na nocleg w okolicach Sparty. Tutaj ceny pokoi nas zaskoczyły, jeśli porównamy z resztą Peloponezu było drogo.

Palamidi, Nafplio

Trzeciego dnia poranek spędziliśmy na poszukiwaniu antycznej Sparty i tu nie żartuję, my ją naprawdę szukaliśmy.  GPS wskazał nam miejsce w którym co prawda znajdowało się wejście na obszar archeologiczny, ale było zamknięte na cztery spusty. Natomiast w samym mieście brak jakichkolwiek znaków gdzie antyczna Sparta miałaby się znajdować…  Ostatecznie znaleźliśmy, wraz z tablicą informacyjną, zaledwie 100 metrów od miejsca strefy archeologicznej 😉 Niestety po antycznej Sparcie pozostało niewiele i wypadła blado w porównaniu z pozostałymi miejscami, które zwiedziliśmy. Najważniejszym punktem dnia miała być Mistra, która znajduje się około 5 km na zachód od Sparty. Imponujące miejsce na które poświęciliśmy prawie 3 godziny wspinaczki po licznych schodach. Ruiny tego bizantyjskiego miasta leżą u podnóży potężnych Gór Tajget, widoki stąd są zniewalające.

Mistra

Następnie pojechaliśmy do Monemvasii na kolację oraz nocleg. Jednak zanim zasiedliśmy w tawernie zdążyliśmy zwiedzić starówkę w dolnej części wyspy. To miejsce jest tak urokliwe, że po kolacji również nie potrafiliśmy odmówić sobie spaceru po wąskich, tajemniczych, średniowiecznych uliczkach.

Czwartego dnia postanowiliśmy wspiąć się na szczyt Monemvasi, by zobaczyć zrekonstruowany kościół Agia Sophia, widok na dolne miasto jest stąd jeszcze ciekawszy. Resztę dnia poświęciliśmy na poznanie regionu Mani. Zaczęliśmy od plaży Valtaki niedaleko portowego miasteczka Githio, gdzie znajduje się porzucony wrak statku „Dimitrios”. Poczuliśmy się prawie jak na Zatoce Wraku na Zakynthos i  tu był czas na sesję zdjęciową.

Shipwreck „Dimitrios”

Następnie niedaleko miasteczka Areopoli zwiedziliśmy jedną z najpiękniejszych jaskiń jakie widzieliśmy czyli Jaskinię Dirou – istny cud natury, a następnie pojechaliśmy do wioski Vathia, znanej z najlepiej zachowanej architektury obronnej. Półwysep ten jest 5 razy większy od Zakynthos dlatego nie udało nam się zajechać do wszystkich wiosek w których górują ciekawe budynki na kształt wież. W drodze powrotnej w wiosce Gerolimenas, która jest zlokalizowana w wąskiej zatoce u podnóży klifu zjedliśmy kolację i pojechaliśmy dalej na północ do wioski Rigklia, gdzie znaleźliśmy nocleg.

Mani

Piątego dnia zwiedziliśmy marinę w największym mieście południowego Peloponezu, które ma nawet lotnisko, czyli Kalamata. Tutaj też postanowiliśmy zjeść obiad. Resztę dnia poświęciliśmy na Półwysep Messeński i słynne forty weneckie, czyli Koroni i Methoni. Wieczorem dotarliśmy do tętniącego życiem Pilos.

Szósty dzień był bardzo urozmaicony, zaczęliśmy od zwiedzenia Niokastro w Pilos wraz z bardzo dobrze zorganizowanymi muzeami na jego terenie. Krajobraz okolic Pilos jest bardzo malowniczy, przyczyniają się do tego plaże z turkusową, krystaliczną wodą, na jednej z nich tj. Voidokiliia postanowiliśmy troszkę odsapnąć by nabrać sił do kolejnej bardzo trudnej podróży w góry.

Plaża Voidokilia

Po drodze zwiedziliśmy pozostałości Pałacu Nestora, króla który wysłał aż 90 okrętów na wojnę trojańską. Tuż przed zachodem słońca dotarliśmy do imponującego Bassaj, gdzie pośród wysokich gór znajduje się najlepiej zachowana starożytna świątynia w Grecji. Pełni wrażeń udaliśmy się na nocleg do Olimpii.

Świątynia Apollona w Bassaj

Tak jak wspomniałam, ze względu na to iż znamy Olimpię to pominęliśmy ją na naszej trasie zwiedzania, jednak osoby, które będą tu pierwszy raz bezwzględnie muszą zwiedzić obszar archeologiczny Olimpii, gdzie znajdował się jeden z siedmiu cudów świata antycznego, czyli 12-metrowy posąg Zeusa. My natomiast skierowaliśmy się w kierunku dzikich terenów wioski Nemouta, gdzie pośród gęstej, zielonej roślinności znajdują się bajeczne wodospady. Tajemnicze miejsce do którego bardzo trudno znaleźć drogę. Gdy już w końcu dotarliśmy do celu magia tego mitycznego miejsca nas urzekła. To tutaj daleko od reszty świata Herakles zmagał się z kolejnym zadaniem, złapaniem besti – dzika erymantejskiego. I tym romantycznym akcentem zakończyliśmy naszą tygodniową wyprawę  po Peloponezie.

Wodospady Nemouta

Jest jeszcze wiele miejsc, które powinniśmy zwiedzić, a na które brakło czasu. Peloponez jest potężny i na jego poznanie potrzeba wielu tygodni, a nawet miesięcy, dlatego warto tu powracać.  Ja osobiście przy pierwszej okazji obiorę ponownie kierunek Mani, gdyż w surowości tamtego regionu jest coś magnetyzującego.

Pilos

Pewnie zastanawiacie się jakie koszty należy ponieść za taką podróż przy dwóch osobach. Przejechaliśmy łącznie 1350 km, a całkowity koszt benzyny to 200 €. Ceny benzyny 95 to: 1,65-1,75 €/litr. Dodatkowe koszty przejazdu przez autostradę: 10 €. Dużo zwiedzaliśmy, a praktycznie wszędzie wejścia są płatne, łączna kwota za bilety wstępów to: 162 €. Istotną informacją jest, że noclegi rezerwowaliśmy na bieżąco, z trasy przy użyciu booking.com. Szukaliśmy najtańszych opcji, schludnych pokoi ze śniadaniem, w przedziale cenowym od 35 € do 70 € można znaleźć coś przyzwoitego. Podczas podróży nie było za dużo czasu na przesiadywanie w tawernach, więc z reguły oprócz śniadania jedliśmy jeden posiłek. I tu też jest bardzo duża rozbieżność cen, w zależności od rodzaju lokalu i Waszych preferencji. Najtaniej zjedliśmy w Kalamacie, łącznie za stifado i pastitsio zapłaciliśmy 12 €, ale należy liczyć, że stołując się w restauracji za dwie osoby zapłaci się około 30 €.

Powyższa relacja jest naprawdę mega wielkim streszczeniem naszej wyprawy. Więcej szczegółów znajdziecie w naszych filmikach, które sukcesywnie umieszczamy na youtube. Tam pokazujemy zwiedzanie przez nas obiekty i obszary oraz zdajemy krótkie relacje na ich temat. Jeśli jesteście ich ciekawi to subskrybujcie, bo zapowiada się dość ciekawa seria filmików.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *